Grecka wyspa KOS

Najpierw była Rodos, później Lesbos, a teraz Kos. To nasze z mężem trzecie greckie wakacje i trzecia grecka wyspa, którą mieliśmy okazję odwiedzić i poznać. Wszystkie podobne, lecz każda inna. Greckich wysp jest około 3 tysiące, z czego jedynie 167 zamieszkałych. Kos leży na morzu Egejskim, niedaleko Turcji i wchodzi w skład archipelagu Dodekanez. Całkowita powierzchnia wyspy to zaledwie 290 kilometrów kwadratowych, co czyni ją trzecią co do wielkości archipelagu. Liczy około 50 km długości i 10 km szerokości. Wypożyczenie samochodu na dwa dni okazało się wystarczające, aby zobaczyć i dobrze poznać całą wyspę.

Zatrzymaliśmy się niedaleko miejscowości Masticharion, położonej na północnym wybrzeżu wyspy. To idealne miejsce wypadowe, żeby zwiedzić pozostałą część wyspy.

Okolice Masticharion.

Pierwszym miejscem jakie odwiedziliśmy na wyspie była jej stolica – miasto Kos. Jest to nowoczesne miasto z ulicami, wzdłuż których rosną sosny i palmy. W ścisłym centrum co rusz natrafić można na starożytne ruiny. Niestety, wiele zabytków bardzo ucierpiało podczas trzęsienia ziemi, które miało miejsce w lipcu tego roku. Zaledwie 15 km od miasta Kos znajdowało się jego epicentrum. Wzdłuż portu widoczne jest poważne pęknięcie ziemi, zamek rycerzy św. Jana jest zamknięty dla zwiedzających, a meczet Defterdar posiadał wysoką wieżyczkę, która powaliła się na ziemię. Bardzo ucierpiała również cerkiew Agia Paraskevi.

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od ruin nimfeum z III w. p.n.e. Prawdopodobnie była to publiczna łaźnia i/lub toalety. Zdobienia nasuwają skojarzenia z motywami orientalnymi. Ściany do wysokości 1,8 m wyłożone były marmurem. Uwagę przykuwają także niesamowite mozaiki podłogowe z czasów rzymskich.

Nimfeum z III w. p.n.e.

Kolejnym przystankiem podczas spaceru po mieście Kos była agora, która ze względu na swoje wymiary (co najmniej 80/300 m) uważana była za jedną z największych w czasach starożytnych.

Agora.

Cerkiew Agia Paraskevi.

 

Największą atrakcją miasta jest słynne drzewo zwane platanem Hipokratesa. Legenda głosi, że drzewo zostało zasadzone przez najsłynniejszego lekarza starożytności – Hipokratesa, który urodził się na wyspie i miał w zwyczaju przyjmować pacjentów w jego cieniu. Później pod drzewem nauczał sam apostoł Paweł. Ponieważ jednak wiek drzewa ma pomiędzy 500 a 600 lat, żadne z podań na ten temat nie jest prawdziwe. Średnica platana to około 12 metrów. Jest on jednym z największych drzew tego gatunku w Europie. Tak wielkim, że konary drzewa podtrzymywane są przez metalowe rusztowanie.

Platan Hipokratesa.

W południowo-wschodniej części wyspy dominuje łańcuch górski Dikeos, którego najwyższy szczyt mierzy 843 m n.p.m. Chociaż w przewodniku jest napisane, że podejście pod górę to 1,5 godzinny spacer, to bardziej zakwalifikowałabym to jako rodzaj wspinaczki :). Wybierając się od miejscowości Zia na szczyt, początkowo droga jest łagodna, jednak końcówka jest już dość wymagająca i należy zaopatrzyć się w odpowiednie buty. Warto jednak się tu wybrać, ponieważ widoki są bajkowe.

W drodze na szczyt góry Dikeos.

Tego samego dnia, po zdobyciu szczytu góry Dikeos, wybraliśmy się na półwysep Kefalos, który znajduje się w południowo-wschodniej części wyspy. Popołudniowa wyprawa w to miejsce nie była bez znaczenia, ponieważ wcześniej przeczytałam, że można z tego miejsca podziwiać niezapomniane zachody słońca, które  mienią się różnymi kolorami żółci, pomarańczy i różu.

Półwysep Kefalos. Kościół na wysepce Kastri.
Widok na łańcuch górski Dikeos.

Ostatniego dnia wycieczki po wyspie odwiedziliśmy Asklepiejon, który był świątyniami boga Asklepiosa, patrona medycyny. W całej Grecji było ich około 300. Ten jest najlepiej zachowany i należy do największych osiągnięć architektonicznych okresu hellenistycznego. Według legendy, przy znajdującej się tu świątyni  Hipokrates prowadził szkołę lekarską.

Asklepiejon.

Kolejnym punktem zwiedzania były gorące źródłaEmbros Therma. Woda wydobywająca się ze skalnej groty ma temperaturę 45-50oC i miesza się z chłodną wodą napływającą z morza. Bogata jest między innymi: w siarkę, potas, wapń, magnez i posiada właściwości lecznicze. W połowie XX wieku Włosi wywozili stąd sporo wody, mieszając ją z tą, ze źródeł z Rodosu. Gorące źródła są odgrodzone od morza kamieniami i w małym baseniku (nawet dla takiego zmarzlucha jak ja) woda aż parzyła. Najlepiej schować się za skały, gdzie wody ze źródła i morza intensywnie się mieszają – wówczas można delektować się kąpielą.

Gorące źródła – Embros Therma.

 Tego dnia odwiedziliśmy również słone bagna Alikes, wykorzystywane kiedyś do odprowadzania soli z wody morskiej. Dzisiaj przedsięwzięcie jest już nieopłacalne i jezioro zmieniło się w siedlisko wielu ptaków. Można tu spotkać również flamingi. Ale nie spodziewajmy się ich w takiej ilości jak na słynnej Arubie. Nam udało się zobaczyć aż 4 sztuki 😉

Widok na jezioro Alikes.

Wycieczkę zakończyliśmy w niewielkiej miejscowości Kardamaina, gdzie rozciąga się piaszczysta plaża. Miejscowość jest najczęściej odwiedzana przez Brytyjczyków i Niemców.

Uwielbiam greckie wyspy, ich klimat, ciekawe zabytki i piękne zachody słońca. Mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć ich jeszcze więcej. Jedyną rzeczą, która nie do końca spodobała mi się na Kos to plaże. Grecja kojarzy mi się z kamienistym wybrzeżem i pięknym życiem podwodnym. Na Kos raczej te plaże są żwirowe, a kolorowych rybek jest niewiele. Nie chcę Was jednak w żaden sposób zniechęcać, ponieważ poprzednie dwie greckie wyspy odwiedziłam w lipcu i możliwe, że w okresie jesiennym to życie podwodne jest po prostu uboższe. Niemniej, jeśli miałabym powrócić na którąś z moich wysp, byłaby to Rodos lub Lesbos.

Udostępnij: