Najulubieńsze #Czerwiec

Czas na ulubieńców z ostatniego, a właściwie z kilku ostatnich miesięcy. Standardowo wybrałam dla Was książki godne polecenia oraz kilka produktów kosmetycznych, które zawitały w mojej kosmetyczce na dłużej.

1. Książki [tutaj i tutaj]

„Wałkowanie Ameryki” i „Ameryka po kawałku” autorstwa Marka Wałkuskiego to dwie niezwykłe opowieści o doświadczeniach i przemyśleniach mieszkającego w Stanach Zjednoczonych korespondenta Polskiego Radia. Autor opisuje historię, obyczaje, ekonomię, gospodarkę, kulturę, religię, przeplatając wszystko szczyptą humoru. Nie jest to przewodnik, ale na pewno znajdziecie tu tuzin przydatnych informacji. Są to przede wszystkim subiektywne odczucia autora o życiu w Ameryce. Dobra, lekka książka na letnie popołudnia.


2. Maski do twarzy Peel off od Lirene
[tutaj]

Uwielbiam weekendowe poranki, zwłaszcza kiedy nie muszę z samego ranna pędzić na spotkanie czy inne zajęcia. Mam wówczas chwilę dla siebie, przygotowuję gorącą kąpiel, na twarz nakładam maskę oraz chwytam do ręki książkę lub gazetę. Moja skóra po całym tygodniu potrzebuje dłuższej regeneracji. Ostatnio zachwyciłam się maskami peel off od Lirene. Maskę przygotowujemy same i dzięki sprytnie zaprojektowanemu opakowaniu nie jest to skomplikowane. Dolna część opakowania po odcięciu to idealna miarka 30 ml, ponieważ proszek z opakowania należy wymieszać z wodą (lepiej użyć ciepłej wody, wówczas szybciej się miesza). Po nałożeniu maseczki na twarzy tworzy się delikatna skorupa, która po 15 minutach odchodzi w kilku płatach od skóry. Duży plus jest za to, że nie trzeba jej „zeskrobywać”. Maseczki które używałam to: rewitalizująca z witaminą C, głęboko nawilżająca z algami, głęboko oczyszczająca i rewitalizującą z 24 k złotem i perłą. Z efektów jestem bardzo zadowolona, więc jeśli się zastanawiacie nad wyborem maski, to te z czystym sumieniem mogę polecić.
Maski dostępne są w popularnych drogeriach, w cenie około 12 zł.


3. Baza pod podkład Perfecta Cashmere
[tutaj]

Nie wiem dlaczego i czy ja tylko tak mam, ale mój makijaż nie utrzymuje się na skórze zbyt długo. Nie jestem miłośniczką mocnego makijażu, jednak chciałabym, aby mój podkład wytrzymał trochę dłużej niż kilka godzin. Wracając do domu po 8 godzinach pracy w biurze, po makijażu (mam tu na myśli podkład) zostaje tylko delikatny ślad. Na początku stosowałam różne podkłady – te ciężkie utrzymywały się przez cały dzień, ale ja czułam jakbym miała maskę na twarzy, więc to produkt zupełnie nie dla mojej cery do codziennego stosowania. Ostatnio przeczytałam, aby podkład dłużej się trzymał na skórze należy używać bazy. Postanowiłam więc wypróbować i muszę przyznać, że efekt może nie jest idealny, ale widzę znaczną poprawę w trwałości makijażu.
Bazę kupicie w popularnych drogeriach za około 30 zł.

4. Podkład Estee Lauder Double Wear Light [tutaj]
Jest to podkład o delikatnym kryciu, naturalny i nie zatyka porów. Dobrze rozprowadza się na skórze. Ten podkład to moje odkrycie – jest niczym druga skóra, prawie niewidoczny. Uwielbiam go.
Podkład kupiłam w perfumerii Douglas. Jego cena to około 189 zł, jednak w promocji można kupić taniej.


5. Tusz do rzęs Maybelline Total Temptation
[tutaj]

Z tym kosmetykiem przeprosiłam się w marcu. Po stosowaniu przez kilka lat doczepianych rzęs, alergia spowodowała, że musiałam z nich zrezygnować oraz ze wszystkich kosmetyków, które mogą podrażnić oko, w tym z soczewek kontaktowych. Na szczęście alergia już minęła, a moje „życie” wróciło do normy 😉 I do sztucznych rzęs postanowiłam już nie wracać. Nie powiem, że łatwo było mi się z nimi rozstać. Uważam, że jest to genialny wynalazek. Po porannym prysznicu, nakładałam krem, podkład, puder na twarz i byłam gotowa do wyjścia. Nie rozmazywałam się, nie musiałam poświęcać czasu na tuszowanie rzęs, a oko zawsze wyglądało dobrze. Teraz, gdy już mogę wrócić do sztucznych rzęs na nowo pokochałam te naturalne 🙂 I tu stanęłam przed dylematem kupna maskary. Po tak długim czasie jej nieużywania totalnie nie wiedziałam co obecnie na rynku jest dobre i polecane. Zaczęłam przeglądać blogi kosmetyczne i u większości znalazłam wspólny mianownik, czyli maskarę Maybelline Total Temptation. Tusz nie osypuje się, nie rozmazuje, pięknie pogrubia, nie skleja rzęs i ma bardzo dobrą cenę. W popularnych drogeriach kosztuje około 30 zł.

Czy znaleźliście ostatnio perełki kosmetyczne lub książki godne polecenia? Chętnie przeczytam w komentarzach 🙂

Udostępnij: