Halka jako zapomniany element damskiej bielizny

Czy znajdą się tu kobiety, które zakładają halkę pod sukienkę?

Jak dziś pamiętam piękne halki mojej babci, sięgające kolana, wykończone u góry delikatną koronką. Znalezienie podobnej zajęło mi sporo czasu, ponieważ obecnie produkuje się głównie bardzo krótkie halki ledwo zasłaniające pośladki i chyba nie do końca spełniające swoją rolę.

Zanim zabiorę Was w podróż do innych epok wyjaśnię, że halka jest częścią bielizny damskiej, noszona pod sukienką lub spódnicą i która najczęściej wykonana jest z bawełny lub jedwabiu.

W renesansie kobiety nosiły hiszpańskie verdugado (halki z obręczami), które układały się w kształt dzwonu, budując tym samym sylwetkę kobiety. Na początku XVII wieku wszystkie cechy kobiecych ubiorów stały się bardzo przerysowane, a francuski fortugał (wypchany wałek noszony na biodrach) sprawił, że sylwetki stały się wręcz karykaturalne –  bardzo szerokie i kwadratowe.

Epoka baroku i rokoko to noszony pod sukniami panier – rodzaj halki ze stelażem, wykonanej z płótna, z przymocowanymi obręczami z fiszbin lub trzciny. Obręcze zmieniały kształt sukni („manuta”), która była szeroka na biodrach i płaska z przodu oraz z tyłu. Takie halki były zarezerwowane na specjalne okazje, a kobiety, które je wkładały, musiały prześlizgiwać się bokiem przez drzwi 😉

Początek XIX wieku to nowe fasony ubrań. Pożądane stały się wąskie talie, małymi poduszkami wypychano spódnice z tyłu na pupie, a liczne halki podtrzymywały coraz bardziej obszerne spódnice. To również okres panowania we Francji cesarza Napoleona III, którego żona – cesarzowa Eugenia – była ikoną mody ówczesnych czasów. Noszona przez nią krynolina, czyli sztywna halka na metalowych obręczach, nadawała sukniom kształt dzwonu i zarezerwowana była głównie dla wyższych klas społecznych. W 1861 roku, w jednym z angielskich magazynów modowych, napisano: „Halki cesarzowej Eugenii…mocno sterczą i za jej przykładem wszystkie paryskie damy noszą spódnice bardzo szerokie i pękate”.

W znanym nam dziś fasonie, halka po raz pierwszy pojawia się na początku lat 20-tych. Wraz z początkiem mody na luźne i proste sukienki, sięgające kolan, stała się niezbędnym do nich dodatkiem. Modne również były tak zwane „kombinacje” czyli połączenie koszulki z dużymi majtkami.

 

Lata 30-te to halka najczęściej szyta ze skosa i dopasowana do sukienek o długości midi, czyli sięgających połowy łydki. Miała dość głęboki, trójkątny dekolt oraz górę lekko modelującą biust. Występowała także w kilku kolorach – oprócz klasycznej bieli, brzoskwini i czerni w sprzedaży pojawił się również granat, szmaragd i burgund.

W latach 40-tych halkę dopasowano do długości sukienek. W wersji dziennej sięgała nieco poniżej kolan, w wersji wieczorowej kostek.

Rewolucja stylu New Look, francuskiego projektanta Christiana Diora, dominowała w strojach kobiecych od końca lat 40-tych i miała za zadanie podkreślić wąską talię, poszerzyć biodra i powiększyć biust. Pod spódnice wkładano halki, które dodawały im objętości i sięgały około 6 cm powyżej rąbka sukienki lub spódnicy.

Odsyłam Was do wpisu, gdzie więcej możecie obejrzeć kreacji tego wspaniałego projektanta (tutaj).

Moda lat 60-tych przyniosła skromne i proste kroje sukienek, a halka przestała być niemal potrzebna.

Powróciła w latach 90-tych, jako tak zwana „slip dress”, czyli bieliźniana sukienka, którą była sama w sobie. Ich fankami były Jennifer Aniston i Kate Moss. W tym sezonie „slip dress” również wraca na podium modowych trendów, a więc o niej opowiem Wam w kolejnych wpisach 🙂 Bądźcie czujne 😉

Zapytacie do czego w ogóle halka była potrzebna?

Otóż, w głównej mierze po to, aby sukienki dobrze układały się na sylwetce oraz stanowiły ostatnią warstwę oddzielającą bieliznę od ubrania. Obecnie większość sukienek i spódnic posiada wszytą podszewkę, więc nie ma konieczności zakładania pod nie halki. Wyjątkiem może być lekko prześwitujący materiał, wtedy na pewno może okazać się przydatna. Ja w swojej szafie posiadam dwie takie sukienki. Pierwszą możecie zobaczyć tutaj, a o drugiej opowiem Wam za tydzień  🙂

Muszę przyznać, że znalezienie dobrej halki, czyli takiej o odpowiedniej długości i bez wydawania fortuny, okazało się nie lada wyzwaniem. Na szczęście natrafiłam na polską markę bieliźnianą MEWA i kupiłam swój idealny model 🙂

A jakie jest Wasze zdanie na temat halki? Nosicie czy raczej wspominacie z sentymentem, a może zażenowaniem? Chętnie poczytam w komentarzach 🙂


Foto: Ewa Mila

halka – Mewa (tutaj)
opaska – Zara (tutaj)
halka biała i fioletowa – no name
sukienka/narzuta – Orsay (tutaj w innej stylizacji)

Udostępnij: