Ten wpis będzie zupełnie inny niż wszystkie poprzednie, ponieważ dzisiaj chciałam się z Wami podzielić pewną historią, która ma dla mnie szczególne znaczenie. Może znajdzie się tu kilka osób, które po jej przeczytaniu postanowią coś zmienić w swoim życiu.
Poznaliśmy się wiele lat temu, a pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Koleżanka o imieniu Basia, postanowiła wprowadzić Pana X w towarzystwo. Ja właśnie skończyłam drugą klasę szkoły podstawowej i wyjeżdżając do babci na wieś na wakacie, postawiłam Pana X zabrać ze sobą. Miałam tam super koleżanki i też chciałam, żeby go poznały. Niestety, jednej z nich ta nowa znajomość zaszkodziła do tego stopnia, że wylądowała w szpitalu. Wówczas rodzice dowiedzieli się o istnieniu Pana X i szybko wybili mi z głowy tę znajomość. W ramach naprawy popełnionego błędu, Mama nakazała iść do kościoła dwa kilometry na kolanach (poszłam na nogach), a rodzina opowiadała to zdarzenie na każdym obiedzie, spotkaniach, na weselach i pogrzebach. Zdarza im się to do dziś ?. Teraz ta historia jest równie zabawna dla mnie, ale w oczach 9-latki zupełnie taka nie była. Z koleżanką Basią dostałam zakaz kolegowania się. I tak przez wiele lat Pan X dla mnie nie istniał. Zdarzały się nam jakieś pojedyncze spotkania podczas imprez w liceum, ale bardziej dla „szpanu”. Do dziś nie rozumiem po co.
Potem przyszły studia i jak to na studiach bywa, siedzenie do rana nad książkami. Większość znajomych z tamtego okresu znała się z Panem X bardzo dobrze. To właśnie z nim były najlepsze przerwy od nauki i najlepsze imprezy. W taki oto sposób zyskałam niechlubnego towarzysza na długi okres mojego życia.
Pan X, czyli papieros, który tak uwielbiała sama Coco Chanel zaczął mi przeszkadzać po 30-stce. Czułam się coraz gorzej, coraz więcej ludzi z towarzystwa przestawało palić. Ja natomiast uwielbiałam usiąść z lampką wina i papieroskiem, najlepiej smakował z poranną kawą. Paliłam najsłabsze papierosy na rynku, ale jednak papierosy. Strach przed rzuceniem palenia był dla mnie ogromny. Jak i czym miałabym zastąpić tę pustkę, którą pozostawi po sobie? Czy przytyję? A jak się zdenerwuję, to co mnie uspokoi? Pytań w mojej głowie było sporo, przy okazji toczyła się w niej nieustanna walka. Z jednej strony wiedziałam, że papierosy szkodzą, że czuję się coraz gorzej, ale z drugiej bardzo to lubiłam. Zatem dlaczego miałabym z tego zrezygnować?
W pewnym momencie poczułam się totalnie zmęczona tą walką. I tak, wraz z nadejściem nowego, 2018 roku, postanowiłam, że rzucam palenie. Jednak dałam sobie trochę czasu na edukację w tym temacie.
Po przeczytaniu „całego” Internetu i kilku książek, wiedziałam już, że jestem uzależniona od nikotyny. A w całym swoim życiu od nikogo ani niczego nie chciałam być uzależniona. I tak jak heroinista musi dostać dawkę kokainy, tak mój organizm potrzebował dawki nikotyny. Powoli uświadamiałam sobie wszystkie aspekty mojego uzależnienia i dokładnie rok temu, w dniu 07.11.2018 roku, zapaliłam ostatniego papierosa.
Wiem, że już nigdy więcej nie zapalę. Nie przeszkadza mi kiedy ktoś pali w moim towarzystwie. Nie stałam się również zwariowaną przeciwniczką palenia. Każdy palacz wie, że palenie jest nałogiem i że szkodzi.
Nie napiszę Wam złotych rad o tym, jak rzucić palenie, bo ich nie ma. Każdy z nas jest zupełnie inny, każdy potrzebuje innych wskazówek i innych bodźców. Moim zdaniem najważniejsze jest to, aby zrozumieć swój problem i chcieć stawić mu czoła.
Podzieliłam się z Wami tą historią z kilku powodów.
Po pierwsze, każdy ma słabości i nie wszystko, jak się niekiedy wydaje u innych, jest takie idealne jak na zdjęciach.
Po drugie, może jest tu ktoś, kto chciałby zrobić krok w kierunku zerwania z nałogiem i ten wpis mu w tym pomoże?
Po trzecie, jestem z siebie bardzo dumna, że mi się udało. Zawsze, kiedy coś mi nie wychodzi, albo nie mogę czegoś zrobić, to powtarzam: „rzuciłaś palenie, teraz możesz wszystko”.