Magiczna wyspa Lesbos!

widok na miasto Molivos

Dziś zabieram Was w podróż po trzeciej co do wielkości, po Krecie i Eubei, greckiej wyspie Lesbos. Wyspa nazywana przez swoich mieszkańców Mitilini, od nazwy „stolicy” wyspy, liczy 1630 km² i mieszka na niej ponad 100 tysięcy mieszkańców. Swego rodzaju popularność oraz nazwę zawdzięcza poetce, a także najsławniejszej lesbijce na świecie – Safonie.

Morze Egejskie opływa kamieniste brzegi wyspy. Na zdjęciu powyżej, na dalszym planie widać wybrzeże Turcji. Bliskość azjatyckiego wybrzeża miała duży wpływ na długą historię wyspy. Krajobraz Lesbos jest górzysty, a o jej wulkanicznym pochodzeniu przypominają liczne źródła termalne.

My zatrzymaliśmy się w północnej części wyspy, w urokliwej miejscowości Molivos. Miasteczko posiada malowniczy port oraz ruiny średniowiecznego zamku, zbudowanego w okresie Bizancjum. Zamek został odnowiony przez genueńską rodzinę Gatteluskich. Latem zamek jest scenerią dla odbywających się tu licznie imprez kulturalnych. W dawnych czasach to właśnie tutaj najbogatsi mieszkańcy Imperium Rzymskiego spędzali wakacje. Dziś jest to ulubione miejsce spotkań artystów z całego świata. Z powodu wspaniałej architektury miasto objęte jest ochrona zabytków. Wpis „White total look” odbył się na zamku, który króluje nad miastem.

Molivos od strony morza

Widok z hotelu

Panorama Molivos

Like a paparazzi 😉

Zatrzymaliśmy się w hotelu Olive Press ***. Jest to bardzo kameralny hotel położony tuż przy brzegu morza, a jedna ze ścian hotelu jest swego rodzaju falochronem. Hotel jest tym bardziej ciekawy, ponieważ znajduje się w starej oliwie. Polecam to miejsce osobom, które pragną wypocząć w ciszy i spokoju. W internecie można spotkać różne opinie na temat hotelu. Jednym nie podobają się pokoje, że za małe, że nie sprzątane itp, innym, że za ubogie jedzenie. Pokoje podczas mojego pobytu były sprzątane codziennie, fakt są skromne, jednak nie oszukujemy się hotel ma *** gwiazdki i przecież nie jedziemy na wakacje po to, żeby siedzieć w pokoju hotelowym. Co do jedzenia to nie mam żadnych zastrzeżeń. Położenie hotelu, na prawdę jest urokliwe. Dodatkowo posiłki podawane są na tarasie nad brzegiem morza.

Hotel Olive Press (to miejsce z kominem)

Dziedziniec hotelowy

Kącik kawowy w hotelu

Port w Molivos

Ruiny zamku rodziny Gatteluskich w Molivos

Miejscowość oddalona o 4 km od Molivos na zachód to Petra. Nazwa miejscowości pochodzi od wielkiego skalnego monolitu stojącego w głębi miasta, na którym zbudowano w XVI wieku kościół Panagia Glikofiloussa z cudowną ikoną Maryi Słodko Całującej. Skała na której zbudowano kościół ma 35 metrów, żeby dotrzeć do kościoła trzeba pokonać 114 wykutych w skale stopni. Do słynnych zabytków należy także misternie zdobiony turecki dom Spiti Vareltzidaina, który jest pamiątką po panowaniu tureckim na wyspie.

Petra

 Turecki dom Spiti Vareltzidaina

 Klasztor Panagia Glikofiloussa

Widok na Petre

 Love of my life 🙂

Focimy 🙂

 Grecki relax

Odrobina cienia 🙂

Ta „syrena” mnie zafascynowała

Wycieczkę wykupiliśmy w biurze podróży Grecos i z czystym sumieniem mogę Wam polecić to biuro podróży. Są dobrze zorganizowani i bez problemów można wszystko załatwić. Nasza typ wycieczki był „wypoczynkowy”, jednak zawsze biuro organizuje wycieczki fakultatywne. Wybraliśmy się na rejs statkiem wzdłuż  północnych brzegów Lesbos. Był to dzień pełen słońca, skakania do wody ze statku i nurkowania. Na statku było przygotowane pyszne jedzenie z grilla. W drodze powrotnej mieliśmy chwile na kawę w małej przystani.

Upamiętniam niesamowite widoki 🙂

Czas na zabawę…

… i odpoczynek 😉

Największą radością było skakanie ze statku do wody 🙂 Bawiliśmy się jak dzieci 🙂

Zwiedzanie świata podwodnego 🙂

Podwodny świat

Mała marina 🙂

Ośmiorniczki 🙂

Wybraliśmy się również na całodniową wycieczkę po zachodniej części wyspy. Wypożyczyliśmy mały samochód i ruszyliśmy na podbój wyspy. Najbardziej w samochodzie podobało mi się to, że gdyby samochód nie mógł podjechać pod górkę zgodnie z instrukcją od Pana z wypożyczalni należało wyłączyć klimatyzację 😉 Pierwszym naszym przystankiem na trasie był staw z żółwiami. Grecy ogólnie lubią troszkę wyolbrzymiać swoje zabytki i miejsca godne zobaczenia.

Jadąc dalej na zachód, kolejnym punktem na mapie był klasztor Moni Ipsilou. Zbudowany na wysokości 1101 m n.p.m. przy wygasłym wulkanie. Mieszka tu obecnie pięciu zakonników. Patronem klasztoru jest święty Jan Teolog. W klasztorze znajduje się muzeum ze zbiorami nawet z 1308 roku. Niesamowity jest też widok z klasztoru na północne wybrzeże wyspy.

klasztor Moni Ipsilou

wejście do klasztor Moni Ipsilou

patio klasztoru Moni Ipsilou

Dla mnie najważniejszym miejscem do zobaczenia był skamieniały las, który należy do europejskiej sieci geoparków. Jest to jeden z najciekawszych tego typu pomników przyrody na świecie. Podziwiać tu można setki skamieniałych pni drzew o różnych wysokościach, barwach i kształtach, stanowiących pozostałości po dawnych lasach tropikalnych i subtropikalnych, które zostały pokryte lawą i popiołem w czasie okresu wzmożonej aktywności pobliskiego wulkanu. Powierzchnia parku zajmuje 150 000 hektarów. Skamieniałe pnie, które można podziwiać od 20 milionów lat znajdują się tam, gdzie zostały zasypane popiołem wulkanicznym oraz lawą. Ciekawe jest to, że niektóre z drzew zachowały system korzeniowy. Największy z pni ma 20 metrów wysokości i jest leżący, średnice niektórych pni sięgają nawet 3 metrów. Głównie można spotkać tutaj kopalne sekwoje,  znajdziemy również prastare palmy, platyny, dęby czy cyprysy. Kamienne pokrywy drzew składają się głównie z kwarcu i opalu. W dalszym ciągu odsłaniane są nowe okazy, które są odkrywane w wyniku wietrzenia wulkanicznego osadu. Prowadzone są także wykopaliska. Obszar parku jest rozległy, jednak niedaleko miejscowości Sigri, w Pali Alonia zaaranżowano park skamieniałego lasu o powierzchni 28 hektarów. Wybraliśmy się do tego miejsca, gdzie wśród wytyczonych ścieżek można podziwiać skamieniałe drzewa. Wszystkie drzewa są oznaczone i podpisane tabliczkami. To właśnie tutaj znajduje się 7 – metrowe stojące pnie sekwoi oraz 20 – metrowy leżący pień. Miejsce to polecam zwiedzać wczesnym rankiem, kiedy nie jest jeszcze tak gorąco. My byliśmy koło godziny 11 i można było się roztopić. Temperatura w słońcu sięgała prawie 400C. Zdecydowanie polecam odwiedzić to miejsce.

Po upalnym spacerze po skamieniałym lesie dotarliśmy do miejscowości Skala Eressou. Miasteczko dysponuje świetną, długą i zagospodarowaną plażą, nagrodzoną Błękitną Flagą za czystość i przyjazne środowisko. Znajduje się tu również urocza promenada z licznymi kafejkami, na których czas na prawdę wolno płynie. Według większości źródeł to właśnie tu urodziła się intrygująca poetka Safona. Ze względu na pochodzenie Safony z tejże miejscowości pojawiają się tu dziś spore grupy lesbijek, by zwiedzić to miasto.

Chwila odpoczynku w jednej z kawiarenek 🙂

Plaża w Skala Eressou

Skala Eressou

Tematycznie 😉

Ruiny domu, gdzie prawdopodobnie urodziła się Safona

W drodze powrotnej odwiedziliśmy jeszcze jedno miejsce, mianowicie klasztor Michała Archanioła w Mandamados, gdzie co roku odbywają się liczne pielgrzymki. W klasztorze znajduje się „czarna” ikona. Jak głosi legenda wizerunek Michała Archanioła ulepiono z mieszaniny błota i krwi pomordowanych zakonników. Istnieje zwyczaj wypowiadania życzeń i przyciskania monety Archaniołowi do czoła. Jeśli moneta się przyklei to znak, że życzenie zostanie spełnione. Wierni uważają również, że Michał Archanioł w nieustających wędrówkach zdziera wiele butów, dlatego też zaczęto otaczać wizerunek Archanioła butami różnego rodzaju. Najwięcej było ze złota i srebra. W pewnym momencie ilość butów była już tak duża, że władze kościoła usunęły wszystkie buty w 1986 roku. Dziś w klasztorze pozostało jedynie kilka par butów, mój wzrok przyciągnęły przepiękne buty ze srebra na obcasie. Niestety wewnątrz klasztoru nie można robić zdjęć, więc nie mogę Wam ich pokazać.

wejście do klasztoru Michała Archanioła

dziedziniec klasztoru Michała Archanioła

Na koniec trochę zabawy 🙂

hmm czy jestem pewna tego co robię? 😉

Startujemy 🙂

Nie było tak strasznie, a widoki zachwycające 🙂

Molivos nocą 🙂

Był to cudownie spędzony czas. Zakochałam się w tej wyspie. Najpiękniejsze jest to, że nie ma tutaj tak dużej ilość turystów i na prawdę można odpocząć. W ubiegłym roku odwiedziłam inną grecką wyspę, Rodos. Czytając różne przewodniki po Grecji zgadzam się, że „każda grecka wyspa jest podobna, ale w rzeczywistości całkiem inna”. Porównując Rodos i Lesbos, mogę stwierdzi, że Rodos jest bardziej zatłoczone, wietrzne (przez pierwszą dobę trzeba się przyzwyczaić do silnie wiejącego nieustannie wiatru, co jest plusem, ponieważ nie odczuwa się tak gorąca), a woda jest ciepła. Na Lesbos wysokie temperatury są znacznie bardziej odczuwalne, podczas naszego pobytu był jeden dzień, kiedy wiał przyjemy wiatr, a woda jest znacznie zimniejsza. Jeśli chodzi o panujący kryzys w Grecji to oczywiście on jest i na pewno mieszkańcy go odczuwają, jednak my jako turyści nie odczuliśmy go zupełnie. Bankomaty działały, w restauracjach można płacić kartami, a ceny paliwa są niższe niż w Polsce. Piszcie koniecznie w komentarzach jak Wam się podoba taki post. Jak macie jakieś pytania to chętnie odpowiem 🙂

Życzę Wam miłego weekendu 🙂

Zachody Słońca, które już na zawsze zostaną w mojej pamięci 🙂
Udostępnij: