Maksimum możliwości, czyli długa sukienka na wielkanocne śniadanie.

Patrząc na zdjęcia z dzisiejszego wpisu, aż ciężko uwierzyć, że jeszcze tydzień temu napawaliśmy się piękną, słoneczną i niemal letnią pogodą. Dramatyczna zmiana aury sprawiła, że w ostatnich dniach nawet przeprosiłam się z zimowym płaszczem, czapką i rękawiczkami, a poranny trening rozpoczynałam od skrobania szyb w samochodzie. Jest jednak we mnie nadzieja, ponieważ meteorolodzy zapowiadają powrót tej pięknej pogody na nadchodzące święta.

Co zatem zapakuję do walizki przygotowując się do wielkanocnego wyjazdu? W tym roku królować będą sukienki maxi. Długa sukienka to najlepsza letnia inwestycja – idealna, by chodzić w niej od świtu do zmierzchu, w biurze i na plaży.

Od zawsze stanowi podstawowy element damskiej garderoby. Już w starożytnej Grecji noszono drapowane chitony i nie mowa tutaj o mięczakach, ale o długich, sięgających kostek, lnianych koszulach. Moda na długość maxi panowała aż do XX wieku, kiedy to trudne wydarzenia historyczne oraz sytuacja kobiet wypłynęły na ich skrócenie, ze względu na niepraktyczną długość. Jednak długie sukienki zawsze były symbolem elegancji i tuż po wojnie chętnie do nich wracano.

W latach 50-tych królowała, lansowana przez Christiana Diora, długość do połowy łydki, jednak na wieczorne przyjęcia kobiety i tak wybierały długie suknie. W latach 60-tych przyszedł czas na trapezową mini, ale jeśli tylko choć na chwilę wróćmy do słynnego „Śniadania u Tiffany’ego” i zobaczymy piękną Audrey Hepburn w maxi sukience od Givenchy, która przeszła do historii, to zrozumiemy, że ta długość zawsze cieszyła się największą popularnością. Lata 70-te to czasy powstania subkultury hippisów, którzy sukienki maxi zaadoptowali do swojego sposobu wyrażania siebie i nadali jej zupełnie nowe znaczenie. Jednym z głównych haseł hippisów był „powrót do natury”, czyli ubrania wykonane głównie z lnu i bawełny. W latach 80-tych sukienki maxi znikają z ulicy i pojawiają się tylko na uroczystych galach. Ponownie wracają na ulicę w latach 90-tych, a najbardziej pożądaną jest tak zwana „slip dress”, którą promowała top modelka tamtych lat Kate Moss.

Sukienka maxi to doskonały wybór na każdą okazję. Może być w stylu boho, vintage, minimalistycznym czy flamenco. Opcji jest wiele, w dodatku zapewnia nieskończoną liczbę inspiracji. A kwiaty? Nimi trudno się znudzić – zarówno tymi żywymi, jak i malowniczo prezentującymi się na ubraniach.

Koniecznie dajcie znać w komentarzach czy lubicie długie sukienki, a inne propozycje w długości maxi znajdziecie tutaj, tutajtutaj, tutaj, tutaj, tutaj.

sukienka – Lemoniade [tutaj] torebka – Mango
buty – Quazi (CCC)
apaszka – second hand
naszyjnik, kolczyki, bransoletka – YES [tutaj, tutaj, tutaj] rajstopy – Veera [tutaj]

Foto: Ewa Mila

Udostępnij: