Slouchy, czyli o tym, jak znalazłam spodnie idealne.

Podobno są tak brzydkie, że aż ładne. Mowa o najmodniejszym fasonie spodni, które mają niewdzięczną nazwę – slouchy. Przypomnę, że jest to model spodni o luźnym fasonie, z wysokim stanem, pozbawiony formy.

Po nieudanych próbach znalezienia odpowiedniego modelu jeansów typu mom (spodnie z założenia niedopasowane do figury, modne w latach 90-tych) pomyślałam, że jestem skazana na spodnie typu rurki (dopasowane do figury z wąską nogawką). Przeglądając Instagram mogłam tylko powzdychać do stylizacji z udziałem mom jeans, aż do momentu, w którym na ulicach pojawił się model slouchy. Początkowo podchodziłam do nich jak przysłowiowy „kot do jeża”, ale gdy tylko je przymierzyłam wiedziałam, że zostały stworzone do mojej figury. Zatem Drogie Panie o budowie ciała typu gruszka (tak jak ja), które natura obdarowała obfitymi biodrami i wąską talią, to fason właśnie dla nas! Wysoki stan podkreśli wcięcie w pasie, a szersze nogawki ukryją krągłe biodra i uda. Moim zdaniem to najwygodniejszy fason jeansów jaki do tej pory miałam w swojej szafie.

Dzisiaj prezentuję czarne spodnie slouchy, do których dobrałam golf w tym samym kolorze, a na wierzch zarzuciłam fioletowy płaszcz. Slouchy często noszę podwinięte, ale dzisiaj prezentuję je włożone w buty, aby pokazać, że w takiej wersji również wyglądają świetnie. Duża torebka w kolorze zielonym, koniecznie trzymana w ręku, ożywia całą stylizację.

Kto nie widział poprzednich postów ze spodniami slouchy w roli głównej, to zapraszam tutaj i tutaj. A jeśli chcielibyście się dowiedzieć dlaczego tak bardzo nie lubię kupować spodni to odsyłam Was tutaj.

Czy są tu fanki tego typu spodni?

płaszcz – Second Hand/Atmosphere
buty – Orsay
golf – Orsay (tutaj)
spodnie – Zara (tutaj)
torebka – Second Hand/Domo

Udostępnij: